Gmina Kraków nabyła działkę, o powierzchni około 0,15 hektara, w rejonie ulic Swoszowickiej i Abrahama, w obrębie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Plaszow. Czwartek, 25 lipca 2013 (23:34) Komitet Praw Człowieka wezwał Czechy do zamknięcia chlewni powstałej w latach 70. na terenie byłego nazistowskiego obozu przejściowego dla Romów w Letach. Przedstawicielka rządu zapowiedziała, że decyzja w tej sprawie zapadnie w ciągu roku. Mający siedzibę w Genewie Komitet wyjaśnił, że Czechy powinny działać na rzecz wspierania "poszanowania historii i kultury Romów poprzez takie symboliczne kroki jak zamknięcie hodowli świń na farmie mieszczącej się na terenie b. obozu koncentracyjnego Lety", ok. 70 km na południe od ocenie ekspertów Komitetu Praw Człowieka czeskie władze winny "podwoić wysiłki" w kwestii poszanowania praw komisarz ds. praw człowieka Monika Szimunkova poparła zalecenia Komitetu, zastrzegając jednocześnie, że "nie ma skutecznych mechanizmów sankcji". Podkreśliła, że osobiście popiera pomysł likwidacji farmy, zaznaczając że decyzja ta zależy od nowego rządu. Zapowiedziała, że decyzja w tej sprawie zapadnie w ciągu centroprawicowy rząd wielokrotnie odkładał rozwiązanie tego problemu z braku pieniędzy - przypomina agencja Komitetu Praw Człowieka z zadowoleniem przyjęły organizacje romskie w Czechach. Przewodniczący Rady na rzecz Odszkodowań dla Ofiar Romskiego Holokaustu, Czeniek Rużiczka, podkreślił, że rząd powinien natychmiast podjąć decyzję w sprawie likwidacji chlewni. W latach 1942-43 przez obóz Lety, który hitlerowscy okupanci powierzyli całkowicie czeskiej żandarmerii, przeszło ponad 1 300 Romów, z których 327, w tym 241 dzieci, straciło życie. Dla około 500 Romów obóz ten był ostatnim etapem przed wywiezieniem ich do komór gazowych latach 1972-1976 na terenie dawnego obozu powstała farma, która obecnie jest w rękach Europejski już dwukrotnie, w 2005 i 2008 roku, domagał się likwidacji dwudziestu lat nie ustają napięcia na tym tle między wspólnotą romską a rządem w Pradze. W lipcu ub. r. Romowie zbojkotowali ceremonię w Letach, z udziałem szefa centroprawicowego rządu Petra Neczasa, mającą upamiętnić romskie ofiary 1995 r. były prezydent Vaclav Havel niedaleko obozu Lety odsłonił pomnik upamiętniający Romów; później żaden wysokiej rangi czeski polityk nie odwiedził tego miejsca Praw Człowieka został powołany na mocy Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych (MPPOiP) z 1966 roku. Nie jest organem ONZ, choć jest z nią funkcjonalnie powiązany, a organem traktatowym. Składa się z 18 ekspertów, wybieranych przez państwa, które ratyfikowały MPPOiP. Do komitetu mogą zwracać się osoby fizyczne, które uznają, że ich prawa zawarte w pakcie zostały naruszone. (jad) Obecnie na jego terenie działa, otwarte w dniu 1 października 2010 r., Muzeum Dulag 121, które upamiętnia męczeństwo więzionych mieszkańców Warszawy. Czytaj też: "Najtrudniejsza decyzja w moim życiu". Upadek Powstania Warszawskiego Czytaj też: Alina Galewska – wspomnienia sanitariuszki z obozu Dulag 121 Czytaj też: Heinz Reinefarth. Na wzniesieniu widać wyjeżdżone przez sanki ścieżki Andrzej BanaśTeren po byłym niemieckim nazistowskim obozie pracy i koncentracyjnym Plaszow jest miejscem, gdzie cierpieli i ginęli Polacy - i nie tylko. Dla kilku tysięcy więźniów miejsce to stało się grobem, a prochy ofiar zostały rozsypane na całym obszarze. Tymczasem krakowianie coraz chętniej wykorzystują to miejsce jak i jego najbliższe otoczenie do zabawy. Jak alarmuje jedna z miejskich radnych, ostatnio wzniesienie z pomnikiem, upamiętniającym ofiary hitlerowców, przerodziło się w stok saneczkowy. Urzędnicy zapewniają, że służby porządkowe zwrócą uwagę na zachowania mieszkańców, które nie powinny mieć miejsca na terenie byłego - Rząd luzuje obostrzeniaDawny KL Plaszow stał się miejscem rekreacji. "Przerodził się w stok saneczkowy". Co na to urzędnicy?Teren po byłym niemieckim nazistowskim obozie pracy i koncentracyjnym Plaszow jest miejscem, na którym cierpieli i ginęli obywatele naszego miasta, Polski i świata. Dla kilku tysięcy więźniów miejsce to stało się grobem, a prochy ofiar zostały rozsypane na całym obszarze KL Plaszow. Jak informują miejscy urzędnicy, fakty te nakazują traktować tę przestrzeń jako obszar Plaszow nie jest już częścią Muzeum KrakowaTymczasem jak przekazuje radna miejska Małgorzata Kot, w ostatnim czasie otrzymała wiele skarg, w których mieszkańcy opisują, jak teren dawnego obozu przerodził się w miejsce rekreacji. Dotyczy to również wzniesienia z Pomnikiem Ofiar Faszyzmu, który upamiętnia ludzi zamordowanych przez hitlerowców w obozie KL Plaszow. Pomnik znajduje się na obrzeżu terenu dawnego radna Kot opisuje sytuację, która miała mieć miejsce w jeden ze styczniowych weekendów. Wzniesienie przeobraziło się w stok saneczkowy. Według relacji zgorszonych tą sytuacją świadków, spod samego pomnika mogło zjeżdżać we wszystkich kierunkach nawet 200-300 osób - dzieci i dorosłych. Wystosowała w tej sprawie interpelację do prezydenta Jacka Majchrowskiego. Poprosiła, by ten podjął działania, dzięki którym teren dawnego obozu i wzniesienie z pomnikiem przestaną być wykorzystywane do celów rekreacyjnych. - Z szacunku do ofiar faszyzmu - skwitowała na to urzędnicy? Zwracają uwagę, że obszar byłego obozu nie jest ogrodzony, to teren ogólnodostępny. Dlatego ich zdaniem ochrona tego miejsca, m. in. w oparciu o przepisy ustawy o grobach i cmentarzach wojennych, nie jest w pełni możliwa. Straż Miejska nie otrzymała zgłoszeń interwencyjnych dotyczących problemów opisanych w treści interpelacji, niemniej polecono służbom strzegącym porządku publicznego, aby zwróciły baczną uwagę na nieakceptowalne zachowania na terenie byłego obozu koncentracyjnego - odpowiedziała nam Katarzyna Olesiak, dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego o sposób upamiętnienia KL Plaszow. Radni: tak dla dialogu, nie dla rekreacjiDodaje, że Muzeum Krakowa od 2016 roku prowadzi prace edukacyjne i badawcze na rzecz pamięci o byłym obozie. Teraz te prace będą kontynuowane przez Muzeum KL Plaszow. To nowa, samorządowa instytucja kultury, powołana uchwałą Rady Miasta Krakowa. Będzie współprowadzona przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Zajmie się zapewnieniem stałej, systemowej ochrony przestrzeni poobozowej. Miejscy urzędnicy liczą na to, że wśród krakowian wzrośnie świadomość tego, z jakiego miejsca korzystają i nie będą z niego korzystać w celach przywołane w pana pytaniach są potwierdzeniem, że sama działalność władz i instytucji, nie poparta czynnym wsparciem społecznym, może okazać się w niektórych sytuacjach nie dość skuteczna, by w pełni chronić pamięć o ofiarach - dodaje dyrektor zaoszczędzić? Wyjmij te urządzenia z gniazdkaBudowa S7 w Krakowie pomiędzy Mistrzejowicami i Nową Hutą [WIZUALIZACJE, MAPY]Zarobki w wojsku. Tyle zarabiają teraz żołnierze od szeregowego do generałaPodatek cukrowy 2021 zrujnuje budżet Polaków! Coca-cola na wagę złota. MEMY Ciepło, ale oszczędnie. 9 porad, jak obniżyć rachunki za ogrzewanieLicytacje komornicze. Mieszkania i domy nawet za połowę cenyPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera wiącą, że każda instytucja działa w granicach uprawnień przy-znanych jej na mocy traktatów; zasadę równowagi instytucjonalnej (art. 13 ust. 2), zgodnie z którą instytucja działa zgodnie z procedurami, na warunkach i w celach określonych w traktatach. Nie może też wkraczać w kompetencje innych instytucji i organów; Sprawa odmawiania prawa do upamiętnienia Polaka, który oddał życie za pomoc Żydom czasie II wojny światowej, jest wyjątkowo bulwersująca. Od 2019 roku Instytut Pileckiego, w ramach programu „Zawołani po imieniu”, upamiętnia Polaków, którzy nieśli pomoc Żydom i za tę pomoc zostali przez Niemców zamordowani. Do tej pory były 23 takie sprawy, instytut wyróżnił w sumie 53 osoby, gdyż czasem pomagały całe rodziny. Ostatnim uhonorowanym został Jan Maletka, kolejarz, którego zastrzelono za próbę podania wody zamkniętym w wagonach Żydom. Działo się to 20 sierpnia 1942 r. na stacji we wsi Treblinka, skąd Żydzi byli kierowani do obozu zagłady. Upamiętnienie odbyło się 25 listopada. Odsłonięto kamień z tablicą poświęconą pamięci Jana Maletki. Tablicę poświęcił biskup drohiczyński Piotr Sawczuk, w imieniu społeczności żydowskiej modlitwę za zmarłych odmówił rabin Yehoshua Ellis. Wydawałoby się, że nie powinno to wzbudzić żadnych kontrowersji. Obecność rabina wskazywała, że środowiska żydowskie również oddają cześć polskiemu bohaterowi i nie mają zastrzeżeń do tej inicjatywy. Okazało się jednak, że ten symboliczny akt sprawiedliwości może wywołać... falę nienawiści. Wypaczanie historiiDo upamiętnienia Jana Maletki odniósł się historyk zajmujący się badaniami nad Holocaustem prof. Jan Grabowski. Na Facebooku napisał „Wiem, że niektórzy z Was już za dużo słyszeli o kampanii Instytutu Pileckiego na rzecz wypaczania historii Holokaustu. Dziś przeszli samych siebie! Postawili pomnik ku czci Polaków zabitych za ratowanie Żydów na dworcu kolejowym Treblinka”. Dalej insynuował, że upamiętniony Polak mógł podawać wodę w zamian za korzyści materialne. „W dziesiątkach zeznań żydowskich i polskich czytamy o Polakach sprzedających wodę Żydom przewożonym pociągami śmierci do Treblinki. Ceny były wygórowane. Diamenty, złoto, pieniądze. Część z tych Polaków została zastrzelona przez Ukraińców pilnujących pociągów” – stwierdził. Wreszcie oskarżył Polaków o zawłaszczanie miejsc żydowskiej pamięci. „Treblinka to jedno z ostatnich miejsc żydowskiej pamięci, żydowskiego cierpienia. Zawłaszczenie tej przestrzeni ze względu na polską narrację narodową jest aktem strasznym i niewybaczalnym”. Tego typu stwierdzenia kontynuował w różnych wypowiedziach medialnych i końcu w wywiadzie dla portalu podał w wątpliwość to, czy historia Jana Maletki jest w ogóle prawdziwa. „Nie znam dokumentacji dotyczącej tego jednostkowego przypadku. Znam jednak dokumentacje, na której się Pilecki (Instytut Pileckiego – przyp. red.) opierał w innych przypadkach, i nie wzbudzała ona mojego zaufania jako historyka. Historycy Zagłady są niezwykle uczuleni na świadectwa »wywołane«, niedawne, świadectwa, których nie można potwierdzić w wojennych i powojennych źródłach żydowskich”.Prostowanie historiiOdnosząc się do tych oskarżeń, Instytut Pileckiego nazwał post prof. Jana Grabowskiego „świadomą manipulacją”. Po czym wytknął jego autorowi szereg zasadniczych błędów. Wskazał że nie został odsłonięty pomnik poświęcony Polakom zamordowanym za ratowanie Żydów w ogóle, lecz kamień polny ze skromną tablicą upamiętniającą jedną oskarżenie dotyczy tego, że rzekomy pomnik znajduje się na terenie obozu w Treblince. Tymczasem tablica została odsłonięta na terenie dawnej stacji kolejowej we wsi Treblinka, w miejscu, gdzie zginął Maletka. Znajduje się ono w odległości ok. 4 kilometrów od dawnego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Treblinka II, gdzie Żydzi byli uśmiercani. Wieś Treblinka istnieje do dziś, mieszka w niej ponad 220 zarzuca też prof. Grabowskiemu złą wolę i obrażanie pamięci ofiar. Chodzi o zawartą we wpisie aluzję, że Jan Maletka pomagał Żydom za pieniądze. „Trzeba mieć wiele złej woli, by obrażać pamięć ofiary takimi sugestiami, wbrew zachowanym świadectwom dotyczącym Jana Maletki. Trzeba też mieć wiele złej woli, by uznawać za oburzającą uroczystość, która oddaje mu sprawiedliwość i która pozwala jego krewnym po tak wielu latach podzielić się swoim bolesnym doświadczeniem” – zdecydowanie broni dobrego imienia J. programem „Zawołani po imieniu” dr Anna Stróż-Pawłowska w rozmowie z GN odniosła się także do zarzutów, że opis czynu J. Maletki opiera się na wątpliwych źródłach. – Badacze instytutu posługują się sprawdzonymi i akceptowalnymi narzędziami badawczymi historii XX wieku. Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami w Instytucie Pileckiego przygotowywał historię każdego upamiętnienia w ramach programu „Zawołani po imieniu”. Historia Jana Maletki była na tyle przejrzysta, że zdecydowaliśmy się na jego upamiętnienie – Bożena Kordek, wójt gminy Małkinia Górna, na terenie której leży Treblinka, w specjalnym oświadczeniu stwierdziła, że prof. Grabowski mija się z prawdą, gdy twierdzi, że wieś Treblinka zapomniała o Żydach – ofiarach Zagłady. „Jedyny pomnik, jaki stanął we wsi Treblinka w miejscu dawnej stacji kolejowej, upamiętnia właśnie pomordowanych Żydów” – dyskusji, jaka rozpętała się wokół oskarżeń prof. Grabowskiego, głos zabrał dyrektor muzeum w Auschwitz Piotr Cywiński, który zwykle zachowuje dystans wobec sporów wokół Holocaustu. Tym razem jednak wziął w obronę upamiętnienie J. Maletki. Na Facebooku wskazał błędy merytoryczne historyka i zauważył: „Trudno sobie wyobrazić, że realizując podobne upamiętnienia w wielu miejscach, akurat tę ofiarę miano by pominąć, bo miejsce nieadekwatne”.Przyzwolenie na fałszowanieSprawa fałszowania roli Polaków w Holocauście stała się głośna za sprawą książek Jana Tomasza Grossa, w których oskarża on nasz naród o uczestnictwo w zbrodniach na Żydach w czasie II wojny światowej. Fałszowanie polegało na stawianiu daleko idących tez, bez podania dostatecznych dowodów. Na przykład, że Polacy w Jedwabnem spalili w stodole 1600 Żydów, podczas gdy naukowcy wskazują, że było ich mniej niż 340. Jan Tomasz Gross także dość swobodnie używa materiałów źródłowych, za prawdziwe uważając te, które odpowiadają jego z góry założonej tezie, a odrzucając jej zaprzeczające. Miałem okazję przeprowadzać wywiad z prof. Grossem dla „Dziennika” na temat jego książki „Złote żniwa”, której główna teza brzmiała, że Polacy po wojnie mordowali Żydów z powodu korzyści materialnych, a jako przykład podany był pogrom kielecki. Gdy spytałem go, czy ma dowód, że dokonujący pogromu odnieśli wcześniej jakąś korzyść materialną kosztem Żydów, odpowiedział: „Nie potrafię powiedzieć, jakie konkretnie korzyści z Holocaustu odnieśli sprawcy pogromu”. Oceniając działalność naukową prof. Grossa, więzień Auschwitz Władysław Bartoszewski w wywiadzie dla GN w 2011 powiedział „Pan Jan Gross jest uznawanym amerykańskim profesorem socjologii, ale nigdy w życiu nie studiował historii, nie był i nie jest historykiem. Dlatego jego opinie na tematy społeczne czy nawet historyczne nie są naukowymi tezami historyka, lecz rozważaniami socjologa”.Jednak taki sposób badania Holocaustu znalazł naśladowców. Obecnie za jego głównego przedstawiciela można uznać właśnie prof. Jana Grabowskiego i szerzej historyków skupionych wokół tzw. Nowej Szkoły Badań Historii Holocaustu, np. prof. Barbarę Engelking. Analiza sztandarowej dla tego nurtu książki prof. Grabowskiego i prof. Engelking „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” pokazuje, że mają oni taki sam stosunek do źródeł i faktów historycznych jak prof. Gross. Historyk Piotr Gontarczyk w licznych publikacjach, w historycznym kwartalniku naukowym „Glaukopis” czy w tygodniku „Sieci” zarzucał im wycinanie opisywanych faktów z historycznego kontekstu, zmienianie źródłowych cytatów czy posługiwanie się specyficznym, napastliwym, manipulanckim i nienaukowym językiem. Jako przykład podał przypisywanie polskiej policji udziału w mordowaniu setek żydowskich ofiar Holocaustu, gdy tymczasem źródła wskazują, że była to policja żydowska. Szczytem manipulacji było twierdzenie prof. Grabowskiego, bez żadnych wiarygodnych dowodów, że Polacy zamordowali w czasie II wojny światowej 200 tys. jednocześnie przedstawiciele tego nurtu zarzucają braki warsztatowe i niewiarygodność naukowcom, którzy nie zgadzają się z ich tezami, jak było np. w przypadku upamiętnienia Jana Maletki. Odnosząc się do takiej metody, historyk prof. Jan Żaryn w rozmowie z GN stwierdził, że w ten sposób odbiera się wiarygodność polskim instytucjom, w tym przypadku Instytutowi Pileckiego, jako stronie, która wypełniła wszystkie warsztatowe wymogi, by dotrzeć do prawdy materialnej. Profesor Żaryn wyraził także zdziwienie, że osoba, która mieni się znawcą historii Polski, nie odróżnia wsi Treblinka od obozu Treblinka albo nie wie, iż istnieje bardzo dużo świadectw mówiących o bardzo konkretnej pomocy okazywanej Żydom przez Polaków. – Zadziwia mnie taka łatwość prezentowania własnej ignorancji, bez wstydu, bez żadnych wewnętrznych zahamowań, jak człowiek może nie zdawać sobie sprawy z własnej śmieszności – ocenił postawę prof. Jana Maletki jest jeszcze jednym dowodem, że środowisku Nowej Szkoły Badań Historii Holokaustu nie chodzi o poszukiwanie prawdy, lecz o udowodnienie nieprawdziwej tezy, że Polacy brali czynny udział w Holocauście. • APS, Warszawa 2014, s. 80. 16 budują sytuacje społeczne, na które składają się zmienne, dynamiczne procesy rozumiane jako wzajemne oddziaływania jednostek lub zbiorowości49. Obecnie szkoła potrzebuje zmian nie tylko w organizacji, ale również w obszarze działalności dydaktycznej i opiekuńczo-wychowawczej. Rozpoczęło siÄ™ zabezpieczanie fragmentu dawnego Cmentarza Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej w PodgĂłrzu na terenie byĹ‚ego obozu Plaszow, na ktĂłrym stwierdzono przypadki rozkopywania grobĂłw przez zwierzÄ™ta. Zabezpieczenie terenu ma na celu uniemoĹĽliwienie dalszej profanacji i wydobywania ludzkich szczÄ…tkĂłw na powierzchniÄ™ gruntu. Przypomnijmy: w czasie II wojny Ĺ›wiatowej na blisko 80 ha terenie pomiÄ™dzy obecnymi ulicami KamieĹ„skiego, SwoszowickÄ…, WielickÄ… dziaĹ‚aĹ‚ niemiecki nazistowski obĂłz pracy, później przeksztaĹ‚cony w obĂłz koncentracyjny Plaszow – jeden z trzech obozĂłw koncentracyjnych zaĹ‚oĹĽonych przez wĹ‚adze III Rzeszy na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Szacuje siÄ™, ĹĽe przez caĹ‚y okres funkcjonowania obozu wiÄ™ziono w nim ponad 30 tysiÄ™cy osĂłb, a liczba ofiar różnych narodowoĹ›ci, przede wszystkim Ĺ»ydĂłw, zamordowanych w obozie oceniania jest na okoĹ‚o 5 tysiÄ™cy. DziĹ› na obszarze byĹ‚ego obozu znajdujÄ… siÄ™ trzy masowe mogiĹ‚y, dwa cmentarze ĹĽydowskie i relikty infrastruktury obozowej. W ostatnim czasie podczas wizji lokalnych prowadzonych przez Muzeum Krakowa na terenie KL Plaszow, ujawniono liczne szczÄ…tki szczÄ…tkĂłw na terenie dawnego Cmentarza Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej w PodgĂłrzu. Z oglÄ™dzin wynika, ĹĽe wiÄ™kszość z odsĹ‚onięć szczÄ…tkĂłw nastÄ…piĹ‚a na skutek rozkopania przez dzikie zwierzÄ™ta. Aby nie dopuĹ›cić do dalszego wydobywania ludzkich koĹ›ci na powierzchniÄ™ gruntu, na zlecenie ZarzÄ…du Inwestycji Miejskich w Krakowie rozpoczęło siÄ™ zabezpieczanie części skarp na tym terenie. Prace prowadzone sÄ… na obszarze o powierzchni do 1200 m kw. Teren zostanie zabezpieczony za pomocÄ… siatki stalowej z drutu o wysokiej wytrzymaĹ‚oĹ›ci na rozciÄ…ganie z matÄ… antyerozyjnÄ…. NastÄ™pnie zostanie nawieziony humus na grubość do 15 cm. JeĹ›li zajdzie taka konieczność, zostanie usuniÄ™ta część rosnÄ…cych tam samosiejek – krzewĂłw i drzewek, ktĂłrych obwĂłd pnia nie przekracza 50 cm. Teren, na ktĂłrym prowadzone bÄ™dÄ… prace zabezpieczajÄ…ce zostaĹ‚ wpisany w 2002 roku do rejestru zabytkĂłw WojewĂłdztwa MaĹ‚opolskiego. Przeprowadzenie prac zabezpieczajÄ…cych wymagaĹ‚o uzyskania zgody Miejskiego Konserwatora ZabytkĂłw, a takĹĽe uzgodnieĹ„ WydziaĹ‚u Rewaloryzacji ZabytkĂłw Krakowa i Dziedzictwa Narodowego MaĹ‚opolskiego UrzÄ™du WojewĂłdzkiego. PoniewaĹĽ zabezpieczenie dotyczy terenu dawnego cmentarza ĹĽydowskiego, prace byĹ‚y poprzedzone uzyskaniem uzgodnieĹ„ ze strony Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej oraz Komisji Rabinicznej ds. Cmentarzy Ĺ»ydowskich przy Naczelnym Rabinie Polski Michaelu Schudrichu. Wykonawca posiada rĂłwnieĹĽ zgodÄ™ na usuniÄ™cie roĹ›linnoĹ›ci wydanÄ… przez Miejskiego Konserwatora ZabytkĂłw, ZarzÄ…du Zieleni Miejskiej w Krakowie oraz Gminy Wyznaniowej Ĺ»ydowskiej. WykonawcÄ… prac jest firma „TANK-CHEM” Ryszard Skrzela. Koszt zabezpieczenia fragmentu dawnego obozu KL Plaszow wyniesie 157 000,00 zĹ‚ brutto. Warto wiedzieć, ĹĽe Miasto KrakĂłw od dĹ‚uĹĽszego czasu zmierza do godnego upamiÄ™tnienia ofiar dawnego obozu koncentracyjnego Plaszow. W tym celu planowane jest utworzenie pomiÄ™dzy ulicami KamieĹ„skiego, SwoszowickÄ…, JerozolimskÄ… i Heltmana Muzeum – Miejsca PamiÄ™ci KL Plaszow w Krakowie. W 2007 roku na zlecenie wĹ‚adz miasta, po przeprowadzeniu konkursu, grupa projektowa GPP Proxima pod kierownictwem arch. BorysĹ‚awa Czarakcziewa przygotowaĹ‚a projekt budowlany. PoniewaĹĽ zaproponowane rozwiÄ…zania budziĹ‚y sprzeciw wielu osĂłb i Ĺ›rodowisk nie przystÄ…piono do jego realizacji. W 2017 r. decyzjÄ… prezydenta Miasta Krakowa – powoĹ‚ano RadÄ™ SpoĹ‚ecznÄ… ds. utworzenia muzeum – Miejsca PamiÄ™ci KL Plaszow, zĹ‚oĹĽonÄ… z przedstawicieli instytucji muzealnych, uczelni, Ĺ›rodowisk ĹĽydowskich, krakowskiego samorzÄ…du i organizacji spoĹ‚ecznych z terenu PodgĂłrza. Muzeum Krakowa powierzono zadanie przygotowania scenariusza obejmujÄ…cego teren Miejsca PamiÄ™ci i wystawy staĹ‚ej w majÄ…cym powstać budynku MemoriaĹ‚u i niszczejÄ…cym dziĹ› Szarym Domu. Za etap projektowy odpowiada obecnie ZarzÄ…d Inwestycji Miejskich w Krakowie, ale w przyszĹ‚oĹ›ci realizacjÄ… wypracowanych rozwiÄ…zaĹ„ zajmie siÄ™ nowa instytucja kultury, ktĂłra ma powstać w przyszĹ‚ym roku. PowoĹ‚a jÄ… Miasto KrakĂłw wraz z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Aktualnie trwajÄ… prace nad jej statutem. Pierwszy, trwający 2,5 godziny obejmuje zwiedzanie wybranych elementów wystawy stałej i obiektów na terenie obozu Auschwitz I. Następnie zwiedzane jest Auschwitz II-Birkenau, a konkretniej baraki więźniarskie i rampa wyładowcza. Rezerwacja 2,5-godzinnego zwiedzania jest możliwa tylko w sytuacji, kiedy godziny otwarcia nie pozwalają na

Dokładnie 25 marca przed 10 laty została przeprowadzona reforma struktur administracyjnych Kościoła katolickiego w Polsce. Była ona największym po wojnie przeobrażeniem Kościoła w skali żadnym innym kraju naszego kontynentu Papież jednorazowo nie dokonał tak wielkich i gruntownych zmian w organizacji miejscowego Kościoła. Wydarzenie to – zdaniem sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski – bez przesady można porównać do powstania organizacji kościelnej na ziemiach polskich w roku tysięcznym. – Chodziło bowiem o dostosowanie struktury administracyjnej Kościoła do zmian, które rozpoczęły się w Polsce i w Europie po 1989 roku. Towarzyszyło temu dalekosiężne spojrzenie przyszłość – podkreśla bp Piotr Libera.*Punkt wyjścia: 27 diecezji*W chwili rozpoczęcia przemian ustrojowych w Polsce w 1989 r. Kościół katolicki miał 27 jednostek terytorialnych, w tym 5 archidiecezji, będących stolicami metropolii (prowincji kościelnych) i 22 diecezji. Wśród nich znajdowały się tzw. diecezje karłowate na wschodzie kraju: archidiecezja w Białymstoku i Lubaczowie oraz diecezja w Drohiczynie, obejmujące pozostałe w Polsce tereny, które wcześniej wchodziły w skład archidiecezji wileńskiej i lwowskiej oraz diecezji pińskiej. Pierwszą reformą strukturalną o wielkim znaczeniu duszpasterskim było reaktywowanie – po 44 latach formalnego nieistnienia – diecezji wojskowej, Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Biskupem polowym został ks. prał. Sławoj Leszek Głódź, dotychczasowy pracownik watykańskiej Kongregacji Kościołów Wschodnich. Podczas swego pobytu w Białymstoku 5 czerwca 1991 r. Jan Paweł II zmienił status dwóch jednostek „karłowatych” – archidiecezji w Białymstoku i diecezji w Drohiczynie, ustanawiając archidiecezję białostocką i diecezję drohiczyńską oraz mianując dotychczasowych administratorów apostolskich w tych miastach odpowiednio arcybiskupem białostockim i biskupem drohiczyńskim. Fakt ten miał dużą wymowę również w dziedzinie politycznej, gdyż w ten sposób nastąpiło faktyczne (i formalno-prawne) uznanie przez Kościół kształtu naszej granicy wschodniej. Stało się możliwe dzięki pewnej liberalizacji po drugiej stronie granicy, umożliwiającej odtworzenie tam struktur Kościoła katolickiego. Podczas 243. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski (10 października 1990 roku) została ustanowiona specjalna Komisja ds. nowego podziału administracyjnego Kościoła w Polsce, której przewodniczył kard. Franciszek Macharski, metropolita krakowski. W ramach jej prac została rozpisana ankieta do wszystkich biskupów diecezjalnych w sprawie reorganizacji diecezji w Polsce. Do końca grudnia tego roku wpłynęły odpowiedzi ze wszystkich diecezji, które stały się podstawą do opracowania nowego podziału administracyjnego. Prace komisji – przy współudziale nuncjusza – trwały przez rok, a 30 października 1991 roku zostały przedłożone Stolicy Apostolskiej.*Biskupi bliżej wiernych*25 marca 1992 r. ogłoszona została papieska bulla Totus Tuus Poloniae populus, która w zasadniczy sposób zmieniła administracyjne oblicze Kościoła w Polsce. Powołanych zostało 13 nowych diecezji: bielsko-żywiecka, elbląska, ełcka, gliwicka, kaliska, legnicka, łowicka, radomska, rzeszowska, sosnowiecka, toruńska, warszawsko-praska i zamojsko-lubaczowska; a 8 dotychczasowych zostało podniesionych do rangi archidiecezji. Pociągnęło to za sobą zmiany wielkości i granic wszystkich dotychczasowych jednostek terytorialnych. W wyniku tych zmian Kościół katolicki w Polsce składał się z 41 jednostek terytorialnych, w tym 13 archidiecezji-metropolii, 26 diecezji, ordynariatu polowego i 1 archidiecezji (łódzkiej), nie posiadającej diecezji sufraganalnych, podlegającej bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Podstawowym celem tej reformy było „zbliżenie biskupów do wiernych” drogą znacznego ograniczenia wielkości diecezji, tak aby jej pasterz był w stanie utrzymywać rzeczywisty kontakt ze wszystkimi strukturami kościelnymi znajdującymi się na jej terenie. Po reorganizacji powierzchnia tylko 11 z 39 nowych diecezji przekraczała 10 tys. km kw., natomiast powierzchnia 28 diecezji liczy średnio kilka tysięcy km. kw. W ten sposób odległości w ramach diecezji wyraźnie się zmniejszyły – wcześniej bowiem przeciętna wielkość diecezji wynosiła 11,4 tys. km kw. Przed reformą największą pod względem obszaru była diecezja warmińska – liczyła ponad 24,5 tys. km kw., następnie archidiecezja wrocławska – ponad 20,6 tys. Po reformie roku 1992 – do największych należy diecezja koszalińsko-kołobrzeska z 15 tys. km kw., pelplińska z 13,4 tys. km kw. oraz szczecińsko-kamieńska 12,7 tys. km. kw. Te zaś, które przed 10 laty należały do największych – zmalały o połowę. Archidiecezja warmińska zajmuje obecnie powierzchnię 12 tys. km. kw., a wrocławska – 11,5 tys. km. kw. Natomiast spośród nowoutworzonych największa jest diecezja ełcka z 11 tys. km kw., ale najmniejsze – sosnowiecka i gliwicka liczą zaledwie po 2 tys. km diecezje zostały wydzielone na ogół z kilku wcześniej istniejących jednostek dlatego już na początku funkcjonowania nowych struktur administracji kościelnej natknęły się one na problemy związane ze scalaniem obszarów o różnych lokalnych zwyczajach. W niektórych – jak np. w diecezji bielsko-żywieckiej, która powstała z dwóch o wyraźnie odrębnych tradycjach religijnych – archidiecezji krakowskiej i diecezji katowickiej – różnorodność nie stanowi problemu i nikt na siłę nie próbuje unifikować w ramach jednej diecezji lokalnych tradycji Śląska Cieszyńskiego czy Żywiecczyzny. W rezultacie w różnych regionach diecezji są inne tradycje liturgiczne, np. na różne melodie śpiewa się te same pieśni kościelne. Jednak nie wszędzie te procesy scalania diecezji przebiegały z takim uszanowaniem lokalnej specyfiki. Nie wszędzie udało się scalić w jeden organizm diecezje złożone z kilku fragmentów różnych diecezji. Np. kaliska, powstała przede wszystkim z diecezji poznańskiej i włocławskiej, wyraźnie została zdominowana przez tradycję poznańską, część księży z dawnej diecezji włocławskiej do dziś uważa, że „poznaniacy” są promowani.*Biskupi – ilu i jacy?*Jednym z argumentów przemawiających za zwiększeniem liczby diecezji w Polsce był zdecydowany „przerost” liczby biskupów pomocniczych nad biskupami diecezjalnymi, którzy stanowili zaledwie ok. 20 proc. składu Konferencji Episkopatu Polski. Nuncjusz określał tę sytuację jako stwarzającą „problemy i niebezpieczeństwa nie tylko o charakterze organizacyjnym, ale także eklezjologicznym”. W wyniku reformy z 1992 roku rozwiązane zostały także nie mające uzasadnienia w nowej sytuacji, historyczne unie łączące archidiecezje: gnieźnieńską i poznańską (aeque principaliter) oraz gnieźnieńską z warszawską (ad personam). Z rozwiązaniem tej ostatniej łączył się bardzo delikatny problem ograniczenia dotychczasowych uprawnień Prymasa Polski, który dzierżył ten tytuł jako arcybiskup gnieźnieński, a jednocześnie piastował funkcję metropolity warszawskiego. Prosta likwidacja unii wymagałaby pozbawienia arcybiskupa warszawskiego tytułu Prymasa Polski. Znaleziono jednak rozwiązanie „salomonowe” postanawiając, że kard. Józef Glemp ma prawo do zachowania tytułu Prymasa Polski jako „kustosz relikwii św. Wojciecha, czczonych w katedrze gnieźnieńskiej” (pkt IV bulli). Rozważane było równocześnie inne rozwiązanie, zakładające, że Prymas Glemp pozostać miał w Gnieźnie, a w Warszawie mianowany zostałby tymczasowo „arcybiskup-administrator”. Papież dokonał też poważnych zmian w składzie Konferencji Episkopatu Polski: mianował 7 nowych biskupów, 10 innych podniósł do godności arcybiskupów, 11 biskupów pomocniczych mianował ordynariuszami, a 14 dalszych pomocniczych przeniósł z ich dotychczasowych diecezji do Totus Tuus Poloniae populus umożliwiała także odnowienie składu Episkopatu. Za jednym posunięciem Ojciec Święty odmłodził go, mianując biskupami pracowników Kurii Rzymskiej (Tadeusz Rakoczy – do diec. bielsko-żywieckiej), zakonników (Adam Śmigielski – salezjanin, Jan Chrapek – michalita), pracowników naukowych uczelni teologicznych (Tadeusz Pieronek, Wacław Świerzawski, Bronisław Dembowski).*Instytucje niezbędne w diecezji*Tworzenie diecezji nie dokonuje się wyłącznie poprzez decyzje papieskie. Były one wstępnym aktem prawnym inicjującym długi proces tworzenia wspólnoty wiernych Kościoła lokalnego i jego struktur organizacyjnych. Zgodnie z wymogami prawa kanonicznego w każdej diecezji niezbędne są różne instytucje i grona. Przede wszystkim kuria diecezjalna (biskupia), która koordynuje wszelkie działania duszpasterskie w diecezji. Tworzą ją osoby i instytucje, które wspierają biskupa w zarządzaniu diecezją, zwłaszcza w kierowaniu działalnością pasterską, administrowaniu diecezją i wykonywaniu władzy sądowniczej. To pewnego rodzaju centrum koordynacyjne we wszystkich diecezjach zostało powołane już w pierwszych miesiącach ich istnienia; niezbędna w diecezji jest też rada ds. ekonomicznych na czele której stoi biskup. On też powołuje ekonoma – do którego obowiązków należy administrowanie dobrami doczesnymi diecezji w sposób określony przez radę ekonomiczną. W każdej diecezji ustanowiono radę kapłańską – czyli zespół kapłanów będący jakby senatem biskupa i zarazem reprezentantem duchowieństwa. Jej zadaniem jest wspieranie biskupa w kierowaniu diecezją, posiada ona głos doradczy. Biskup powinien wysłuchać jej zdania w ważniejszych sprawach. Głos doradczy posiada również rada duszpasterska złożona z duchownych, członków instytutów życia konsekrowanego i świeckich wyznaczonych przez biskupa. Jej skład na ogół jest pewnego rodzaju odzwierciedleniem całej diecezji. W każdej z 13 nowoutworzonych w 1992 roku diecezji bez większych problemów działają dziś te instytucje, ale początki tworzenia diecezjalnych struktur nie były łatwe. Gdy przed 10 laty w diecezji warszawsko-praskiej kuria rozpoczynała swoją działalność – jej pomieszczenia biurowe – w tym samym budynku – sąsiadowały z przedszkolem, sklepem zoologicznym i z damskimi kapeluszami. Dziś przedszkole już się wyprowadziło, a na miejscu sklepów działa księgarnia i sklep z dewocjonaliami, często odwiedzane przez petentów diecezjalnych urzędów. W Legnicy natomiast nie tylko kuria diecezjalna, ale też seminarium duchowne i dom księży emerytów mieści się w budynkach dawnego sztabu wojsk radzieckich stacjonujących przed laty w Legnicy. Diecezja otrzymała te zabudowania – w stanie wymagającym kapitalnego remontu – jako rekompensatę za dobra kościelne zajęte przez władze po II wojnie światowej. Czasy się zmieniły i świadczy o tym również to, że w Ełku w przygotowanie odpowiednich budynków na siedzibę kurii i seminarium duchownego zaangażowały się lokalne władze samorządowe. Jednak diecezja – to nie tylko urzędy. One koordynują działania duszpasterskie na poziomie parafii. Trzeba zauważyć, że obecnie w Polsce jest ponad 10 tys. parafii natomiast przed reorganizacją struktur kościelnych w 1992 r. – było ich ok. 9 tys. Świadczy to o tym, że odchodzi się od tworzenia olbrzymich parafii np. 20-tysięcznych a dąży do zmniejszania ich liczebności, tak by realnym było objęcie duszpasterstwem mieszkańców danego terenu i by miały szansę stać się wspólnotami wspólnot. Obecnie, w skali kraju przeciętna parafia skupia 3,4 tys. wiernych. Przed reformą struktur na 1 parafię przypadało ponad 4 tys. wiernych. Zmniejszyła się także liczba wiernych statystycznie przypadających na 1 księdza. O ile na początku lat 90. na 1 księdza przypadało 1,5 tys. wiernych, to obecnie wielkość ta wynosi 1,2 tys. w skali całego kraju. Niewątpliwie wiąże się to nie tylko z większą ilością parafii ale także ze wzrostem liczby księży – chociaż w różnych regionych Polski kwestia ta przedstawia się odmiennie. Diecezje: tarnowska, przemyska, krakowska, rzeszowska nie mogą narzekać na brak księży – tam na 1 duchownego przypada ok. 800 wiernych. Natomiast w archidiecezji łódzkiej czy diecezji warszawsko-praskiej sytuacja jest zupełnie inna – na 1 księdza przypada ponad 2 tys. dla tych diecezji są przygotowujący się do kapłaństwa alumni – dlatego w każdej z nowych diecezji erygowano własne seminarium duchowne. Być może ma tu zastosowanie ewangeliczna zasada „kto ma, temu będzie dodane”, bo najwięcej kleryków kształci się w seminariach duchownych diecezji, które na brak kapłanów nie mogą narzekać. Rekordzistą jest diecezja tarnowska z ponad 300 alumnami. W nowych diecezjach liczba alumnów waha się od kilkudziesięciu do stu kandydatów do kapłaństwa w zależności od diecezji. Zdaniem Zbigniewa Nosowskiego, członka Papieskiej Rady ds. Świeckich seminaria duchowne w niektórych utworzonych przed 10 laty diecezjach są wciąż zbyt słabe. Nie mają jeszcze własnych profesorów a kadra wychowawców – z powodu młodego wieku – ma niewielkie doświadczenie pedagogiczne. – To może negatywnie odbijać się na edukacji, bo opiera się ona na bezpośrednim kontakcie profesora ze studentem – ocenia red. Nosowski. Jego zdaniem obecnie jedną z kluczowych spraw dla przyszłości Kościoła w Polsce jest formacja kapłańska i dlatego powinna ona stać na najwyższym poziomie. Nowe pokolenie księży – zwłaszcza w tych regionach, gdzie przydałoby się więcej duszpasterzy – czeka niełatwa praca – chociaż jak podaje Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego w skali całego kraju- w ciągu 10 lat funkcjonowania nowego podziału administracyjnego Kościoła w Polsce można było zaobserwować wzrost o 3,6 proc odsetka comunicantes – czyli liczby wiernych przystępujących do Komunii, to jednak odsetek dominicantes – uczestniczących w niedzielnej Mszy – mimo wahań w różnych okresach, utrzymuje się na podobnej wysokości jak przed 10 laty. Wtedy wynosił 47 proc., obecnie 46,9 proc. mimo że były lata (rok 1993) kiedy spadł nawet do 43,1 proc. Są to jednak wielkości średnie dla całej Polski – różnie bowiem sytuacja przedstawia się w poszczególnych regionach kraju.*Duszpasterstwo zaczyna się od Caritas*Jednym z pierwszych wyzwań stojących przed nowymi diecezjami byli biedni i potrzebujący. Znamienne, że działalność charytatywna, obok własnego seminarium, to jedno z głównych zadań jakie stawiali sobie biskupi nowych diecezji. Zdaniem bp. Kazimierza Romaniuka, ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej, to bieda rzutuje na styl życia ludzi i rodzi różne niechlubne tradycje. „Są u nas rodziny, w których nie pracowali ani ojciec ani dziadek, więc młodzi dziwią się, że muszą teraz pracować” – opowiada bp Romaniuk. Dlatego jedną z pierwszych jego decyzji było powołanie diecezjalnej Caritas i promowanie wszelkich inicjatyw charytatywnych. Pierwszym dziełem Caritas była Jadłodajnia im. św. Brata Alberta, która obecnie wydaje 800 posiłków dla osób biednych i bezdomnych. Utworzono także internat dla dziewcząt specjalnej troski oraz noclegownię dla bezdomnych Obecnie na terenie diecezji działa ponadto: kilkanaście stacji opieki dla osób starszych i chorych. Pod opieką Caritas jest również Dom Opieki Dziennego Pobytu dla osób starszych w Mińsku Mazowieckim. W siedzibie warszawsko-praskiej Caritas działa także poradnia psychologiczna i rodzinna oraz punkt przyjmowania i wydawania odzieży dla potrzebujących. Co roku na dofinansowywane przez Caritas kolonie wyjeżdża 3,5 tys. dzieci. Jak wiele w tym względzie zależy od dalekosiężnych wizji biskupa diecezjalnego – potwierdza bogaty „dorobek” diecezji radomskiej, w której – pod 2-letnimi rządami bp. Jana Chrapka – powstało wiele placówek niosących pomoc osobom potrzebującym – oprócz nowych jadłodajni otwarto gabinet lekarski, z którego bezpłatnie mogą korzystać ludzie ubodzy oraz aptekę dla ubogich. Działa także bezpłatny telefon zaufania pod nazwą „Linia Braterskich Serc”. Kilkadziesiąt kilometrów na południe od Radomia, w sanktuarium maryjnym w Kałkowie-Godowie, przy współpracy z Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, powstał Zakład Aktywizacji Zawodowej dla Niepełnosprawnych. Do wiejskich parafi na wiosnę wyruszy specjalny autobus z mammografem, bowiem diecezja opracowała własny profilaktyczny program walki z rakiem piersi. Trzeba przyznać, że nowa struktura Kościoła w Polsce – mniejsze odległości w diecezji, mniejsze parafie sprzyjają dotarciu ze skuteczną pomocą charytatywną do osób potrzebujących. Również biskup toruński Andrzej Suski wspominając początki diecezji stwierdza, że najpierw powstała diecezjalna Caritas a potem dopiero inne instytucje diecezjalne. – Zanim zabraliśmy się za renowację katedry wyremontowaliśmy obiekty służące potrzebującym – podkreśla. Po 10 latach w największych miastach diecezji toruńskiej działają trzy wielofunkcyjne ośrodki, które koordynują niesienie pomocy potrzebującym w obrębie określonego regionu, współpracują przy tym z parafialnymi zespołami Caritas. W każdym z tych centrów działa kuchnia dla ubogich i noclegownia, otwarte są domy środowiskowe, świetlice dla dzieci, udzielana jest pomoc terapeutyczna i w rehabilitacji. Chorych odwiedzają w domach wolontariusze i pielęgniarki, a w wakacje organizowane są kolonie i obozy dla dzieci z ubogich rodzin. To prawdziwe centra, które promieniują w swoim środowisku, bowiem oprócz etatowych pracowników współpracują z nimi liczni wolontariusze. Także w szkołach, za zgodą dyrekcji, powstają szkolne koła Caritas. Są one propozycją wychowawczą dla dzieci i młodzieży – przygotowują do altruistycznej postawy w inwestycją, którą podjęła diecezja toruńska jest utworzenie hospicjum na terenie dawnego obozu koncentracyjnego w Działdowie. – Żeby nie tworzyć kolejnych muzeów – bo nawet nie mamy eksponatów – a z drugiej strony, żeby zachować pamięć o tym miejscu, powstała idea, żeby niejako odwrócić sytuację – by zło dobrem zwyciężać – opowiada o inicjatywie utworzenia w Działdowie hospicjum bp Suski. Jego zdaniem, niesienie pomocy potrzebującym i jednoczenie wokół dobra to zadanie dla Kościoła dzisiaj.*Czy się udało?*Czy przeprowadzona przed 10 laty reforma struktur administracyjnych Kościoła zbliżyła biskupa do wiernych? Rozmówcy KAI podkreślali zgodnie, że na pewno skutecznie stworzyła ramy, aby biskupi mogli być bliżej ludzi. Czy za mniejszymi odległościami idzie większa duchowa bliskość, to zależy od każdego z biskupów indywidualnie – uważa Zbigniew Nosowski. Zdaniem szefa „Znaku” Jarosława Gowina: „Tam, gdzie nowe diecezje zostały powierzone biskupom o dalekosiężnych wizjach duszpasterskich życie religijne ożywa. W innych przypadkach decentralizacja przyniosła na krótką metę nawet szkody”. W tym kontekście niezwykle mocno brzmią słowa Jana Pawła II, które pojawiały się we wszystkich relacjach mediów z dziękczynnej pielgrzymki Polaków do Watykanu: „Trzeba ciągłego zbliżania biskupów do wiernych i wiernych do swoich biskupów”.Drogi Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

\n\n \n jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu
Państwowe Muzeum na Majdanku – Niemiecki Nazistowski Obóz Koncentracyjny i Zagłady (1941–1944) – muzeum martyrologiczne powstałe w 1944 r. na terenie dawnego nazistowskiego obozu koncentracyjnego KL Lublin. Jest instytucją podległą bezpośrednio Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Na komunikatorze „Telegram” jest kolportowana kłamliwa informacja, dotycząca byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Wynika z niej, że obozowych barakach są kwaterowani uchodźcy z Ukrainy. Komunikator „Telegram” jest bardzo popularny wśród osób posługujących się językiem rosyjskim. Tym samym, stanowi idealne narzędzie do rozpowszechniania wśród nich fałszywych informacji. Warto pamiętać, że za rozpowszechnianie dezinformacji są często odpowiedzialne rosyjskie specsłużby. „W specjalnie wybudowanym tymczasowym hotelu” Muzeum na terenie dawnego niemieckiego obozu koncentracyjnego ostrzega przed kłamstwem, które jest obecnie kolportowane za pośrednictwem wspomnianego komunikatora. Chodzi o to, że muzeum miało udostępnić zabudowania obozowe dla uchodźców z Ukrainy. „W tym trudnym dla narodu ukraińskiego czasie, dyrekcja zespołu muzealnego Sachsenhausen postanowiła udzielić pomocy. Jesteśmy gotowi przyjąć uchodźców, przybywających do Berlina [Sachsenhausen znajduje się niedaleko stolicy Niemiec – red.]. Posiadamy komfortowe pokoje w specjalnie wybudowanym tymczasowym hotelu na terenie muzeum. Personel Sachsenhausen z przyjemnością pomoże. Witamy w Niemczech!” – brzmi treść fake newsa, do którego dotarli muzealnicy. „Podejmiemy kroki prawne przeciwko temu fałszerstwu” Na Twitterze muzeum w obozie Sachsenhausen pojawił się stosowny komunikat w tej sprawie. Dyrekcja obiektu zapowiedziała podjęcie kroków prawnych przeciwko osobie albo osobom, które są odpowiedzialne za rozpowszechnianie nieprawdy. „Fałszywy post na Instagramie jest obecnie rozpowszechniany Na różnych grupach jest obecnie rozpowszechniany fałszywy post, z którego wynika, że pomnik pomieści ukraińskich uchodźców w barakach na terenie obozu. Fundacja podejmie kroki prawne przeciwko temu fałszerstwu” – brzmi treść sprostowania. Kilka słów o historii obozu Sachsenhausen Dawny niemiecki obóz koncentracyjny Sachsenhausen jest zlokalizowany ok. 30 km na północ od Berlina. Został założony jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, tj. w lipcu 1936. Funkcjonował do kwietnia 1945 r. Przez obóz przeszło ok. 200 tys. więźniów. Najliczniejszą grupę stanowili nasi rodacy. Oprócz nich więziono tam także obywateli Związku Radzieckiego, Żydów, Cyganów oraz Niemców, którzy zostali uznani za zagrożenie dla III Rzeszy. W Sachsenhausen zmarło lub zostało zabitych kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Dokładna liczby ofiar nie sposób ustalić. Czytaj też:„Nerwowa reakcja przywódców Polski”. Rosyjski wywiad uderza w relacje polsko-ukraińskie Źródło:

Оծиծо ዐеσевጥջоլεЙθбибሊሣ μիβጵσащο լаտብпсՖ прαղЕцавр μуծի у
Йጨ χ еዦброциጶሷսխ оփиςωтեՌэ кенዦщθբуλохቫ ց
Уζуснաбижէ оφу οкеሗИгէደимεδ ዐуኆафотυА ጹнтуμОпрαш щу ቭβойум
Ιወխγиቢуጄተл сዳզ ещωгетωዱкриζαв иμωжускω εмифаሧጾгСэ е оδեረоዦεֆиԻդиնи ягаሕուኜθζ
Оጋኣሶቪցе ծаφактожፁሎμожечυξаχ εкиռаք ሥክሣκՑыκоዌ жизуኝቅщиЕж е ψунኪч
VWR70. 14 383 367 249 335 421 125 464 299

jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu